Z każdym dniem zbliżamy się do startu 50. Maratonu Dębno 2024.
Przed kilkoma dniami zaprezentowaliśmy Wam pierwszą z serii rozmów o dębnowskim maratonie. Dziś prezentujemy kolejny fragment cyklu: „Pięćdziesiąt rozmów na 50.Maratonu Dębno”.
Wspomnienia prezentowane dziś należą do Pana Ryszarda Misiewicza, którego postać złotymi literami zapisała się w historii naszej imprezy. Ten znakomity zawodnik zmarł w 2021 roku, a wspomnienia udostępniane dziś Państwu zostały spisane w 2012 roku.
Zapraszamy do lektury!
RYSZARD MISIEWICZ
Pierwszy raz w maratonie w Dębnie wystartowałem w 1982 roku. Były to czasy, w
których udział w Mistrzostwach Polski decydował o możliwości wyjazdów na biegi
zagraniczne i była to tak naprawdę jedyna szansa, by dostać się do kadry narodowej. Stąd też
start w Dębnie był dla każdego zawodnika marzeniem. Tutaj bowiem można było zdobyć
klasę sportową. Podobnie było z mojej strony. Cieszę się, że w debiucie w Dębnie udało mi
się uzyskać klasę mistrzowską krajową.
Dębno znałem z opowiadań mojego trenera – Ryszarda Marczaka, który dwukrotnie
zdobywał tutaj tytuł najlepszego maratończyka w kraju i wszystkie fakty przytoczone przez
niego potwierdziły się. Nie zapomnę momentu, gdy wysiadaliśmy z pociągu, a na peronie
dębnowskiej stacji PKP czekały już na nas dzieci, które bardzo chętnie nam pomagały m.in. w
transporcie bagaży.
Miasto żyło biegiem. W kościele odprawiana była msza święta w intencji
zawodników. Odprawiał ja ksiądz, który następnego dnia rywalizował z nami na trasie biegu.
Ponadto organizowana była wystawa pucharów – kryształów, które otrzymywali najlepsi
maratończycy. Przede wszystkim jednak urzekała atmosfera w dniu biegu. Na ulicach Dębna
było mnóstwo kibiców, którzy wspierali nas głośnym i żywiołowym dopingiem.
W maratonie tym startowałem w czasach, gdy trasa składała się z pięciu pętli, które
wyznaczone były w kierunku Barnówka, wzdłuż torów kolejowych. Nie zapomnę sytuacji,
gdy w czasie biegu jechał pociąg. Jego pasażerowie otwierali wtedy okna i dopingowali nas,
co dodawało nam sił.
Maraton w Dębnie był biegiem bardzo elitarnym, co przekładało się na udział
najlepszych zawodników w Europie i na świecie. Startowali tu m.in. Ronald Hill i Leonid
Mosiejew, którzy byli uznanymi na świecie maratończykami. Organizacyjnie zawsze
wszystko dopięte było na ostatni guzik i nie dostrzegam żadnych wad tej imprezy.
Niewątpliwa zaletą Dębna był termin rozgrywania biegu, ponieważ zawsze startowaliśmy
tutaj w sprzyjających warunkach pogodowych. Ponadto trasa, która była szybka i otoczona
lasami, sprzyjała osiąganiu wyśmienitych wyników. Las zawsze mi pomagał, chronił przed
słońcem i czekałem na moment kiedy wybiegniemy z miasteczka.
W pamięci zapadło mi kilka zdarzeń z trasy biegu. Nie zapomnę rekordowego biegu w
1986 roku, kiedy to rozpocząłem ucieczkę z późniejszym zwycięzcą – Antonim
Niemczakiem. Odcinek między 25 a 30 kilometrem pokonaliśmy w 14 minut i 52 sekundy.
Przestraszyłem się wtedy, odpuściłem Niemczaka, złapał mnie kryzys i zostałem
wyprzedzony przez Wiktora Sawickiego i Jerzego Skarżyńskiego. Chciałem nawet wycofać
się z trasy. Wytrwałem jednak osiągając wynik 2:12:07. Trochę żałuję, że nie udało mi się
pobiec osiem sekund szybciej. Mimo wszystko jest to znakomity wynik.
Najlepszym moim biegiem był ten w 1985 roku, kiedy to zdobyłem tytuł mistrza
Polski. Tempo tego biegu nie było zbyt wysokie. Byliśmy prowadzeni do 25 kilometra. Około
26-27 kilometra ruszyłem i na mecie miałem około półtorej minuty przewagi. Na 35 km
trener zaczął mnie hamować, ponieważ było już wiadomo, że zdobędę tytuł najlepszego
zawodnika w kraju. Pamiętam jednak, że ostatnie dziesięć kilometrów pokonałem wtedy w 30
minut i 6 sekund.
Bardzo mile wspominam również bieg z 1984 roku. Razem ze Zbigniewem Pierzynką
zlekceważyliśmy Wojciecha Ratkowskiego i gdy zaczęliśmy go gonić, było już niestety za
późno. Cieszyłem się jednak z brązowego medalu Mistrzostw Polski, co było dla mnie
wielkim sukcesem.
Maraton Dębno miał ogromny wpływ na rozwój mojej kariery. Pierwszy raz
przyjechałem tutaj bez przygotowania maratońskiego, ale start mój zakończył się sukcesem.
Stąd tez miałem możliwość biegać w największych maratonach na świecie. Mistrz Polski
zawsze jechał na maraton do Nowego Jorku. O randze maratonu dębnowskiego niech
zaświadczy fakt, że w 1986 roku był on trzecim najszybszym biegiem maratońskim na
świecie. Dzięki startom w Dębnie miałem okazję biegać m. in. w maratonach w Bangkoku,
Tokio, Pekinie, Montrealu, Nowym Jorku, Paryżu, Amsterdamie, Berlinie. W swojej karierze
ukończyłem 57 maratonów, z których 38 w pierwszej dziesiątce.
Cieszę się, że miałem możliwość kilkukrotnie brać udział w maratonach dębnowskich.
Oprócz mnie, w Dębnie startowali też moi bracia: Tadeusz, Henryk i Jacek, odnosząc również
znaczące sukcesy.
Ryszard Misiewicz – biegacz długodystansowy, w Dębnie startował pięciokrotnie, zdobywając trzy medale Mistrzostw Polski (złoty – 1985 r., srebrny – 1983 r., brązowy – 1984r.). Rekord życiowy (2:12:07) osiągnął w Dębnie w 1986 roku.
Już teraz zapraszamy do startu w 50. Maratonie Dębno 2024, który odbędzie się 12
maja 2024 roku. Zapisy prowadzone są przez firmę Datasport pod adresem: 50. Maraton Dębno (datasport.pl)
Przemysław Cytrynowicz